Po raz kolejny w tym sezonie kierowcy serii Sprint Cup będą ścigać się na torze drogowym. Oba tego typu tory od zawsze stanowią dwa niezwykle ciekawe punkty każdego sezonu. Obiektem, gdzie w tym tygodniu pojawi się najważniejsza seria NASCAR jest Watkins Glen International. Tuż przed samymi zmaganiami warto przyjrzeć się samemu torowi, wyścigom na Watkins Glen w ostatnich latach, oraz szansom konkretnych kierowców i sytuacji w klasyfikacji generalnej.
Narodziny legendy
Watkins Glen International to klasyczny tor drogowy obecny nie tylko w kalendarzu serii NASCAR Sprint Cup, ale także w innych czołowych seriach jak na przykład WeatherTech SportsCar Championship, Verizon IndyCar Series czy przed wielu laty nawet Formuły 1. Pierwsze wyścigi w Watkins Glen odbyły się już w 1948 roku z inicjatywy Camerona Argetsingera. Pan ten był prawnikiem oraz ogromnym entuzjastą motoryzacji. Wspólnie z okolicznymi władzami wytyczył pierwszą nitkę toru, która wiodła publicznymi drogami miasta Watkins Glen. Tor w tym czasie miał dwie konfiguracje, dłuższą o długości ponad dziesięciu kilometrów i krótszą, utworzoną po wypadku, w którym zginął młody kibic. Ta liczyła sobie niespełna siedem i pół kilometra. Permanentny tor wyścigowy został wybudowany w 1956 roku i miał kształt bardzo zbliżony do tego, który znamy obecnie. W kolejnych latach rodziła się legenda tego obiektu. Odbywały się pierwsze wyścigi pod patronatem SCAA, który w 1968 roku przekształcił się w wyścig 6 Hours Of The Glen odbywający się do dzisiaj, a także od 1961 roku Grand Prix Stanów Zjednoczonych Formuły 1. 10 lat po pierwszym Grand Prix USA tor przeszedł rekonfiguracje. Dodano fragment toru zwany The Boot, który tworzy dłuższą pętlę, a krótsza zyskała kształt identyczny z obecnym.
Wyścigi NASCAR, mimo iż tory drogowe obecne są w kalendarzu niemal od samego początku istnienia całej organizacji, pojawiły się w Watkins Glen stosunkowo późno. Wprawdzie pojedyncze wyścigi odbywały się tam w 1957, 1964 i 1965, to na stałe pucharowa seria zagościła w stanie Nowy Jork dopiero w 1986 roku. Od samego początku długość wyścigu oscylowała w okolicy 350 kilometrów. Pierwszym triumfatorem w Watkins Glen był Buck Baker, a pierwszym zwycięzcą po rozpoczęciu wyścigów co rok, Tim Richmond. Z kolei najwięcej razy wygrywał Tony Stewart, aż pięciokrotnie.
“Think Outside The Oval”
Mimo klasycznego przywiązania wyścigów samochodów seryjnych do torów owalnych te na torach drogowych zawsze stanowiły ciekawy i niezwykle mocny punkt rywalizacji każdego sezonu. Przed laty pucharowa seria NASCAR, znana wtedy jeszcze pod nazwą Winston Cup, rozpoczynała cały cykl właśnie na torze tego typu. Było to w Kalifornii na niestety nieistniejącym już torze Riverside International Raceway.
Wyścigi na torach drogowych zawsze obfitowały w zaciętą i stosunkowo kontaktową walkę oraz końcówki pełne emocji. Nie inaczej było też na torze Watkins Glen. Spoglądając, chociażby na ostatnie kilka lat można wyszczególnić wiele momentów i sytuacji, które na stałe zapisały się w historii serii. Do tej grupy można zaliczyć na przykład ubiegłoroczny finisz wyścigu, gdzie Joey Logano objął prowadzenie w przed ostatnim zakręcie. Wyprzedził wówczas Kevina Harvicka, w którego samochodzie zabrakło paliwa na ostatnie 500 metrów. Rok wcześniej emocjonalne zwycięstwo odniósł A.J. Allmendinger, który nieco wcześniej powrócił do ścigania po skandalu dopingowym. Póki co było to także jego jedyne zwycięstwo w Sprint Cup Series. 2012 i 2013 to lata pojedynków Kyle’a Buscha i Brada Keselowskiego, które raz kończyły się zwycięstwem tego pierwszego, a wcześniej zwycięstwem Marcosa Ambrose, Australijczyka znanego z serii Virgin Australia Supercars Championship. Ambrose wygrał także w 2011 roku, wtedy też w ostatnim okrążeniu doszło do potężnego wypadku Davida Ragana i Davida Reutimanna.
A co w niedzielę?
Niedzielny wyścig to przede wszystkim kolejny krok zbliżający kierowców serii Sprint Cup do końca fazy zasadniczej. Po wyścigu w Watkins Glen pozostaną już tylko cztery rundy przed rozpoczęciem bezpośredniej walki o mistrzostwo w fazie The Chase. Dla wielu kierowców oznacza to zatem być albo nie być w tej konkretnej walce. Bez zwycięstwa pozostaje kilku kierowców z czołówki tego sezonu, którzy nie odnieśli jeszcze żadnego zwycięstwa. Wśród tych kierowców znajduje się jednak tylko jeden, który wygrywał tutaj w przeszłości. Jest nim A.J.Allmendinger. Pozostali kierowcy będący w czołówce, a nie posiadający jeszcze zwycięstwa będą musieli więc wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. Austin Dillon i Ryan Newman to dwójka kierowców sklasyfikowanych najwyżej wśród tych, którzy nie mają jeszcze zwycięstwa w tym roku. Ich najlepsze pozycje na Watkins Glen to odpowiednio 16 i 2 miejsce, co oznacza, że czeka ich naprawdę duże wyzwanie. Dodatkowo 2 miejsce Newmana pochodzi z 2002 roku, potem nigdy nie był już tak wysoko. Debiutanci tacy jak Chase Elliott i Ryan Blaney, którzy także ciągle walczą o utrzymanie się w pierwszej szesnastce lub zwycięstwo, co pozwoliłoby im na awans do The Case, nie startowali jeszcze w Watkins Glen w ogóle.
W pierwszych treningach bardzo dobre rezultaty notował właśnie wspomniany już Allmendinger. Podczas wyścigów na torach drogowych warto też zawsze zwrócić uwagę na takich kierowców jak Tony Stewart, Kyle Busch, Brad Keselowski, Jamie McMurray czy Clint Bowyer. Nie zapominajmy także o Jeffie Gordonie, który w dalszym ciągu zastępuje Dale’a Earnhardta Jr. Gordon jest czterokrotnym zwycięzcą z Watkins Glen, a w drodze po dobry finisz może wspomagać go świadomość 800 startu w pucharowej serii NASCAR.
Wyścig na antenie Motowizji już w niedzielę 7 sierpnia o godzinie 20:30.