Finał sezonu 2025 w NASCAR Cup Series. Triumf Larsona, dramat Hamlina
W zawodowym sporcie, podobnie jak w życiu, nie unikniemy powtarzania „co by było, gdyby…”, „jak niewiele zabrakło…”, „było tak blisko…”. Wyścig decydujący o mistrzostwie NASCAR Cup Series w sezonie 2025 naznaczony był takimi momentami.
Denny Hamlin w roku kiedy jest najstarszym kierowcą w stawce, procesuje się z NASCAR, nie ma stałego sponsora Toyoty #11, jedzie sezon życia szturmem awansując do wielkiego finału w Phoenix. Do tego wszystkiego, a najpewniej przede wszystkim dla samego Denny’ego, ma ciężko chorego ojca, dla którego być może jest to ostatni wyścig jaki zobaczy w wykonaniu swojego syna. Historia, której niemalże wszyscy widzą tylko jedną puentę – zdobyty upragniony tytuł mistrzowski. Sprawy układają się według wymarzonego scenariusza, wtem dają o sobie znać zasady NASCAR. System play-off w połączeniu z procedurą overtime jest jak niestabilny reaktor. Piękna historia pęka niczym bańka mydlana, po czym można powiedzieć „znowu”, ale przecież „było tak blisko”. Jak nigdy do tej pory przez dwadzieścia lat.
Historia sportu zna wiele nazwisk zawodników, którzy osiągnęli w swoich dyscyplinach praktycznie wszystko, oprócz tego najważniejszego trofeum – mistrzostwa, które ucięłoby wszelkie spekulacje, skończyłoby dyskusję, zamknęłoby usta krytykom. W przypadku Denny’ego Hamlina historia była jednak nakręcona do granic możliwości i układała się według wymarzonego scenariusza. Coś co Amerykanie tak bardzo lubią podkreślać i eksponować. Dlatego porażka, rozczarowanie i frustracja są tak duże.
Przyjrzyjmy się bliżej szczegółom niedzielnego wyścigu na Phoenix Raceway i finiszu, który będziemy wspominać przez lata. Denny Hamlin kontrolował wyścig, wyraźnie odjechał od rywali po restarcie na 28 okrążeń przed metą. Można licytować się ile dzieliło go od sukcesu w milach, czy nawet sekundach. Na trzy okrążenia przed końcem jadący na drugim miejscu William Byron, na dystansie wyścigu najpoważniejszy rywal Hamlina, uderza w barierę po tym jak przebiciu ulega prawa przednia opona w jego Chevrolecie. Mamy neutralizację. Gdyby nie procedura overtime obowiązująca w NASCAR, wyścig zakończyłby się przy żółtych flagach z zamrożoną kolejnością w momencie wywieszenia tychże. Tak dzieje się w wyścigach Formuły 1, czy IndyCar. Zwycięstwa w Grand Prix czy Indianapolis 500 przy żółtej fladze nie są gorsze od tych odniesionych przy zielonej, choć owszem nie są równie efektowne. Ale wyścigi NASCAR już dość dawno temu wkroczyły tu na niebezpieczny grunt kreowania widowiska. Władze NASCAR wciąż bawią się sprężyną, która może wystrzelić prosto w twarz, tak jest z kolejnymi sezonami obowiązywania systemu play-off, tak jest z kolejnymi wyścigami z procedurą overtime.
Te zasady w połączeniu z ostatnim wyścigiem w roku powodują, że cały sezon sprowadza się do jednej decyzji, jednej wizyty u mechaników, jednego restartu, czy o to chodzi w tak złożonym sporcie jakim są wyścigi samochodowe? To może sprawdzać się w przypadku piłki nożnej i rzutów karnych, nie w wyścigach. Należy podkreślić, że w sytuacji w jakiej postawieni zostali bohaterowie widowiska w Phoenix ekipa Kyle’Larsona spisała się lepiej niż zespół Denny’ego Hamlina. Decyzja o wymianie tylko dwóch kół zamiast wszystkich czterech okazała się tą na wagę tytułu mistrzowskiego. Cliff Daniels, szef mechaników zespołu #5, w wywiadzie po zawodach przyznał, że była to decyzja podjęta wraz ze sztabem inżynierów, podyktowana koniecznością wymyślenia czegoś nowego w wyścigu, który nie układał się po myśli Larsona. Geniusz strategiczny – owoc wysiłku umysłowego i fizycznego, inżynierów i mechaników pracujących przy samochodzie – sport motorowy w najlepszym wydaniu. W rezultacie Larson jest piąty na finałowym restarcie, a co kluczowe jest najwyżej notowanym kierowcą „Mistrzowskiej Czwórki”. Denny Hamlin spada z pozycji lidera na miejsce dziesiąte. Wobec finiszu overtime polegającego na dwóch okrążeniach do mety nie udaje mu się doścignąć Larsona. I tu pojawia się trudne pytanie, bardziej Larson wygrał tytuł, czy może Hamlin go przegrał?
Trudno nie ulec wrażeniu, że Denny Hamlin zasłużył na mistrzostwo dominując w ostatnim wyścigu, wygrywając ich najwięcej w trakcie sezonu, a Larson dosłownie skradł mu tytuł sprzed nosa. Nic bardziej mylnego, bowiem w całym sezonie 2025 najwięcej punktów zdobył nie kto inny jak Kyle Larson. Jest pierwszym zawodnikiem w historii obowiązującego systemu play-off (od 2014 roku), który w tej fazie sezonu nie wygrał żadnego wyścigu, mało tego, nie prowadził w finałowych zawodach nawet przez jedno okrążenie (był trzeci na mecie). Był najbardziej regularnym zawodnikiem o czym może świadczyć statystyka średniej pozycji na jakiej jechał w trakcie tegorocznych play offów – jak skrupulatnie wyliczono 8.78. Przypomnę, że system play-off został wprowadzony, by premiować zwycięstwa. Życie dostarczyło najlepszej weryfikacji czym jest on w praktyce, ile złego wyrządza wyścigom NASCAR. Krzywdzi zarówno tych, którzy wygrywają jak i tych którzy przegrywają, wprowadzając wielki zamęt w środowisku kibiców. Dzień, w których zostanie ogłoszone jego zniesienie będzie jednym z najszczęśliwszych w nowożytnej historii tego sportu. Wiele wskazuje na to, że nastąpi to już niebawem. Dołożyłbym jeszcze usunięcie z regulaminu sportowego procedury overtime, ale może wymagam zbyt wiele…
Dzięki, że śledziliście wyścigi NASCAR Cup Series na antenie Motowizji w sezonie 2025. Do usłyszenia przy okazji kolejnych transmisji!