ERC: Mistrzowie bez zwycięstw
Podczas Rajdu Chorwacji spełniły się marzenia polskich kibiców – nowymi Mistrzami Europy zostali Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk. Zdobyli tytuł pomimo faktu, że nie wygrali w tym sezonie żadnej rundy ERC. Jeśli jednak pogrzebiemy głębiej w historii Mistrzostw Europy, przekonamy się, że nie jest to wcale odosobniony przypadek. Oto historie czterech innych zawodników, którzy zdobywali tytuł ERC, nie wygrywając przy tym żadnego rajdu.
Walter Schlüter – 1954

Na początku cofniemy się do naprawdę zamierzchłych czasów w historii rajdów. Mistrzostwa Europy były wtedy dopiero w swoim drugim sezonie. Wszystkie rundy odbywały się na otwartych dla ruchu drogach, a większość imprez nie miała wtedy nawet odcinków specjalnych. Zawody w ERC przypominały bardziej rajdy na regularność.
W tych właśnie okolicznościach, najlepszy z całej stawki okazał się Niemiec – Walter Schlüter. Wziął udział w 7 z 10 rund sezonu i nie dość, że żadnej z nich nie wygrał, to tylko dwukrotnie stanął na podium. A jeśli chcielibyśmy być dokładni, to trzeba by wspomnieć, o jego występie w Critérium International des Alpes. Choć faktycznie został sklasyfikowany na 3 pozycji wśród zawodników ERC, to w generalce rajdu był dopiero dwudziesty.
To jednak wystarczyło, aby pokonać dwóch swoich rodaków – Heinza Meiera i Gustava Menza. Mimo że ta dwójka wygrała po jednym rajdzie w sezonie, to jednak ich występy w pozostałych rundach mijały się z oczekiwaniami. Sezon 1954 był wyśmienity dla niemieckiego motorsportu, także dlatego, że cała trójka ścigała się bliźniaczymi DKW F 91, wyprodukowanymi przez Auto Union (później znane jako Audi).
Co ciekawe nie był to pierwszy tytuł Mistrza Europy dla Schlütera. Ten zdobył rok wcześniej, w 1953 roku, ale… jako pilot Helmuta Polensky’ego. Walter startował w Mistrzostwach Europy do 1959 roku. W 16 startach, nie wygrał ani jednej rundy ERC w roli kierowcy.
Gunnar Andersson – 1963

Gunnar przyszedł na świat zaledwie trzy dni po tym, gdy z fabryki Volvo wyjechał pierwszy samochód. Nic więc dziwnego, że jego los od zawsze był spleciony ze szwedzką marką. W 1957 roku zakupił model PV444 i rozpoczął nim starty w rajdach.
Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już w 1958 roku, wygrał dwie rundy ERC i został Mistrzem Europy. Jednak to nie pierwszej udanej kampanii Anderssona, zamierzałem się przyjrzeć, a tej drugiej, z 1963 roku.
Pomiędzy dwoma tytułami, Gunnar wraz z odwiecznym rywalem – Erikiem Carlssonem z Saaba, stworzyli tzw. „szwedzką szkołę rajdów”. Szkolili młodych zawodników, tworzyli zespoły i modyfikowali samochody, dzięki czemu szwedzcy kierowcy dominowali w międzynarodowych rajdach.
Osiągnięcia Anderssona nie przeszły bez echa w samym Volvo, które w 1962 roku stworzyło fabryczny program rajdowy, a jego szefem mianowali właśnie Gunnara. Wciąż szybki, Szwed nie miał w planach siadać za biurko i łączył te obowiązki z własnymi startami w rajdach.
Jak widać po wynikach, Andersson wielozadaniowość miał opanowaną do perfekcji. W 1963 roku po raz drugi sięgnął po Mistrzostwo Europy, startując i zarządzając zespołem Volvo. Nie wygrał żadnej rundy, ale w trakcie sezonu praktycznie nie schodził z podium. Spośród 8 przejechanych rajdów, w pięciu (w tym w Rajdzie Polski), meldował się w czołowej trójce.
Jego główny rywal – Eugen Böhringer wygrał Rajd Akropolu i Rajd Spa-Sofia-Liege, ale nie dojechał do mety w Coupe des Alpes i w Rajdzie Polski. Koniec końców, Niemiec musiał się więc zadowolić drugim miejscem.
Andersson startował w ERC jeszcze do 1966 roku. Jednak wtedy, podczas Rajdu Akropolu, w wypadku zginęło dwóch mechaników Volvo. Efektem tej tragedii było zakończenie rajdowego programu fabrycznego szwedzkiej marki.
Gunnar kontynuował rolę szefa zespołu, ale już nie w rajdach, a w rallycrossie. Kierując ekipą Per-Inge Walfridssona (teścia Pettera Solberga i dziadka Olivera), doprowadził ją do Mistrzostwa Europy.
Simon Jean-Joseph – 2007

Na kolejny taki przypadek w ERC przyszło nam czekać ponad cztery dekady. Głównie dlatego, że od 1974 do 2003 roku, w kalendarzu Mistrzostw Europy znajdowało się kilkadziesiąt rund, punktowanych według poziomu ich trudności (umownie). W tym systemie praktycznie nie dało się zdobyć tytułu, bez wygrania przynajmniej jednej rundy.
W 2004 roku ERC zawęziło swój kalendarz, do dziewięciu rund. Cztery lata później, Mistrzem Europy bez ani jednej wizyty na najwyższym stopniu podium został Simon Jean-Joseph. Francuz miał jednak ku temu dobry powód – jako jedyny z czołówki, korzystał z samochodu klasy Super 1600, napędzanego tylko na przednią oś.
To czyni osiągnięcie Francuza jeszcze bardziej imponującym. Mimo gorszego przyspieszenia i mniejszej prędkości maksymalnej, był w stanie rywalizować i nawet pokonywać nowsze oraz mocniejsze rajdówki, Grupy N i Super 2000. Na korzyść Simona działało to, że szczególnie druga z wyżej wymienionych kategorii, dopiero raczkowała w rajdach i potrafiła przegrywać z „ośką”, na przykład na asfalcie.
Sami sobie nie pomagali też dwaj główni rywale Jean-Josepha – Volkan Isik i Renato Travaglia. Turek był co prawda najszybszy w Rajdzie ELPA, ale w Mille Miglia, Chorwacji i Ypres, jego Abarth Grande Punto nie docierał do mety. Travaglia wygrał aż dwie rundy wśród zawodników z ERC (Rajd Polski i Antibes), ale równocześnie nie ukończył aż czterech innych rajdów.
Dla Simona Jean-Josepha, był to drugi tytuł Mistrza Europy w karierze i co ciekawe, drugi wywalczony w aucie S1600 (pierwszy zdobył w 2004 roku). Do dzisiaj jest ostatnim zawodnikiem, który zdobył mistrzostwo Starego Kontynentu w rajdówce z napędem na jedną oś. Patrząc na obecne tendencje rynku – nieprędko znajdzie się ktoś, kto zdetronizuje Francuza.
Chris Ingram – 2019

Największą batalię w tamtym sezonie Chris Ingram stoczył, nie z inną załogą, a z własnym budżetem. Anglik zaczął swoją kampanię bardzo udanie – od dwóch wizyt na podium. Jednak podczas Rajdu Lipawy, z dramatycznego początku sezonu otrząsnął się, broniący tytułu Alexey Lukyanuk.
Rosjanin (z cypryjską flagą na szybie) był drugi na Łotwie, pierwszy w Polsce i na półmetku sezonu zdawał się pewnie zmierzać po mistrzostwo. Jednak podczas Rajdu Barum, Alexowi przydarzyło się potknięcie – przebił oponę i nie ukończył pierwszego etapu. Skrzętnie wykorzystał to Ingram, meldując się w Zlinie na trzeciej pozycji i redukując stratę w generalce do zaledwie 8 punktów.
Wtedy pojawił się problem – Anglik nie miał budżetu by przejechać dwie ostatnie rundy sezonu. Chcąc ratować szanse na tytuł Mistrza Europy, Chris założył kampanię crowdfundingową na stronie Go Fund Me.
Dzięki pomocy fanów i sponsorów, udało się zebrać brakujące 40 tys. funtów, a Ingram mógł ruszać na Cypr, by walczyć o mistrzostwo. Na jego rajdówce znalazły się nazwiska 500 kibiców, którzy dorzucili się do zbiórki Chrisa.
Szczęście uśmiechnęło się do Anglika także na oesach. Lukyanuk zajmował drugie miejsce w generalce po pierwszym etapie, co powiększało jego przewagę w generalce. Podczas OS10 Rosjanin doznał jednak awarii silnika i musiał się wycofać z rywalizacji. Równocześnie na pozycji wicelidera rajd skończył Ingram, dzięki czemu znalazł się na prowadzeniu w generalce.
W kończącym sezon Rajdzie Węgier, Lukyanuk zajął drugie miejsce, a Ingram dojechał na czwartej pozycji. To wystarczyło, by Chris wraz z pilotem – Rossem Whittockiem, zostali Mistrzami Europy. Stali się też pierwszymi Brytyjczykami z tym tytułem, od czasu Vicka Elforta i Davida Stone’a w 1967 roku.
Podczas mistrzowskiego sezonu, Ingram czterokrotnie stawał na podium. Jednak po 43 startach w ERC, wciąż czeka na swoje pierwsze zwycięstwo w tym cyklu.
Dlaczego w ERC tyle załóg zdobyło mistrzostwo bez wygrania rajdu?

Możliwych odpowiedzi na to pytanie jest kilka. Po pierwsze, sezon ERC jak i same rajdy są znacznie krótsze niż w WRC. Zawodnicy mają więc mniej czasu na to by wygrywać odcinki i wspinać się w klasyfikacji generalnej.
Jednak przede wszystkim sezon Mistrzostw Europy składa się z rajdów, które są też rundami krajowych i regionalnych mistrzostw. Przez to, na każdej rampie startowej znajduje się duże grono zawodników, mających większe doświadczenie na danych oesach niż stawka ERC.
Kolejną ważną kwestią są też rajdówki. Najwyższą kategorią w mistrzostwach Europy od ponad 20 lat są samochody najbardziej powszechne również na poziomie krajowych. To również promuje lokalnych kierowców, którzy (w przeciwieństwie do WRC), nie muszą się uczyć nowej konstrukcji, by rywalizować na międzynarodowym poziomie.
Potwierdzają to też statystyki. W obecnym sezonie, spośród załóg które przejechały w ERC przynajmniej 6 rund, tylko Jon Armstrong i Shane Byrne byli w stanie wygrać rajd. Wśród sześciu pozostałych zwycięzców w minionym sezonie, tylko Roope Korhonen przejechał więcej niż jedną rundę.
To pokazuje, że drogą do Mistrzostwa Europy nie jest wcale wygranie jak największej liczby rajdów, a osiągnięcie najrówniejszego tempa na przestrzeni całego sezonu.