Bump, bump and push him aus!


Za nami emocjonujący weekend w serii DTM. W Mistrzostwach Niemiec Samochodów Turystycznych rozegrano 5. rundę. Na torze Redbullring w Spielbergu było wszystko! Zarówno to co być powinno, jak również to, co nie powinno mieć miejsca.

Sobotni 40 – minutowy sprint – rewelacja! Piękna pogoda, doskonałe warunki na torze i wygrana Eduardo Mortary. Za włoskim kierowcą ekipy Audi uplasowali się kierowcy Mercedesa – Pascal Wehrlein oraz Paul di Resta.

Niedziela – dramat! Najpierw pogodowy, później torowy. Przerwana sesja warm-up, przesunięte o 20 minut kwalifikacje, wreszcie opóźniony start wyścigu, bo z nieba lało jak z cebra. Gdy jednak wystartowali, okazało się że ściganie w takich warunkach z walką na torze nie ma nic wspólnego. Owszem, walka była, ale o utrzymanie się na torze. Szkoda, że nie liczyłem, ile razy kierowcy lądowali w piachu. Szkoda, że nie mam daru „wejścia w umysł” kierowcy, tak aby wiedzieć co myśli w danej chwili, co czuje i czy po prostu nie ma dość jazdy w takich warunkach.

Najlepsza „bomba” była jednak na koniec! Gary Paffet miał szansę wygrać jeszcze ten wyścig, ale Mattias Ekstroem nie dał się wyprzedzić. Eki odniósł 21. zwycięstwo w karierze w serii DTM a pierwsze na Spielbergu. Dzięki wygranej został też nowym liderem klasyfikacji generalnej kierowców.

Najciekawsze jednak miało dopiero nadejść. Na ostatnim okrążeniu antybohaterem weekendu został Timo Scheider. Niemiec jak gdyby nigdy nic, wyrzucił z toru dwa Mercedesy – Roberta Wickensa oraz Pascala Wehrleina i to za przyzwoleniem własnego szefa!

No cóż, inżynier wyścigowy po prostu nie zamknął „hebla”, albo jak kto woli, nie wyłączył magicznego przycisku na konsolecie i to co dr. Wolfgang Ulrich najpierw pomyślał a później powiedział (albo odwrotnie!) – poszło w świat! Zresztą, kto oglądał wyścig w Motowizji, to widział, a kto nie, to za chwilę z pewnością zerknie i zobaczy aby w pełni zrozumieć o czym bełkoczę w tym felietonie.

Push him aus! Po prostu – wywal go! – to słowa dr. Wolfganga Ulricha

I pytam się: co to ma wspólnego ze sportem, czystym ściganiem, zasadami fair play, tfuuu… Szkoda słów! Mało tego, najciekawsze w tym wszystkim jest tłumaczenie dr. Wolfganga Ulricha, który twierdzi, że nie krzyczał, tylko mówił a poza tym nie komunikował się z Timo, bowiem nie ma tego w zwyczaju. Szef Audi Motorsport dodał też, że nie wiedział, że radio jest „otwarte”. Pokrętne tłumaczenie godne co najwyżej przedszkolaka złapanego na gorącym uczynku a nie architekta sukcesów Audi (szczególnie w wyścigach wytrzymałościowych).

Panie Ulrich skończ Pan! Wstydu oszczędź!

Dodam tylko, że Timo Scheider został oczywiście zdyskwalifikowany, ale nie zmienia to jednak faktu, że niesmak pozostał.
To tyle tym razem, jeśli chodzi o moje idealistyczne widzenia świata.

Łukasz Siudak

Udostępnij!