NASCAR – co się wydarzyło do tej pory?


Sezon NASCAR Sprint Cup Series 2016 rozpoczął się ponad trzy miesiące temu. Znajdujemy się więc w momencie, gdy cała wyścigowa karuzela jest już na najwyższych obrotach. W trakcie tych dwunastu punktowanych wyścigów zdarzyło się naprawdę sporo, a kilka około wyścigowych kwestii też warto poruszyć.
Daytona 500
Tradycyjnie sezon rozpoczął wyścig Daytona 500. “The Great American Race” odbył się 21 lutego i zgodnie z nowymi zasadami, które wprowadziły czarterowy system zespołów, na starcie stanęło 40 kierowców. Już zwycięzca kwalifikacji był stosunkowo niespodziewany. Czasówkę przed wyścibię wygrał Chase Elliott, dla którego był to pierwszy w karierze wyścig Daytona 500. 19-latek od początku tego sezonu zasiada za kierownicą Chevroleta z numerem #24, którym w ostatnich 25 latach mogliśmy obserwować wyłącznie Jeffa Gordona. Gordon wraz z końcem sezonu 2015 przeszedł na wyścigową emeryturę i z początkiem tego sezonu rozpoczął pracę w charakterze komentatora stacji FOX. Sam wyścig nie był już jednak tak dobry dla Elliotta. Syn byłego mistrza Winston Cup Billa Elliotta pożegnał się ze zmaganiami już w 19 okrążeniu. Na wyjściu z czwartego zakrętu Elliott stracił kontrolę nad samochodem, wpadł w poślizg i zniszczył przód swojego Chevroleta przejeżdżając przez trawę w infield. Dalsza część pierwszej rundy sezonu przebiegała dosyć spokojnie, jednak najciekawsze miało nadejść dopiero w ostatnim okrążeniu. Gdy nad torem pojawiła się biała flaga, liderem był Matt Kenseth, jednak tuż za sobą miał Martina Truexa Jr., Kyle’a Buscha i Denny’ego Hamlina. Ten ostatni przez całe okrążenie znajdował się na zewnętrznym torze i zbliżył się do Kensetha w ostatnim zakręcie. Matt, próbując go zablokować, popełnił błąd, który pozbawił go wszelkich szans. Truex i Hamlin ścigali się ze sobą, aż do linii mety, a finalna różnica na korzyść Hamlina wyniosła 0.011 sek. Nigdy wcześniej w historii tego wyścigu nie była ona tak mała.

Nowy pakiet aerodynamiczny-więcej walki, ciekawsze finisze
Wraz z drugą rundą sezonu, która odbywała się w Atlancie, na tory wprowadzony został nowy pakiet aerodynamiczny. Pakiet ten pojawił się testowo na torach NASCAR już w dwóch wyścigach sezonu 2015 i został bardzo dobrze przyjęty. Główne zmiany wprowadzone przez władze serii to zmniejszona wysokość tylnego spojlera oraz zmodyfikowany splitter. W obu przypadkach zmiany te prowadzą do zdecydowanego zmniejszenia docisku aerodynamicznego. Wraz z nowymi oponami przygotowanymi przez firmę Goodyear, które są bardziej miękkie, zmiany te w opinii kierowców wpłynęły diametralnie na swobodę jazdy. Kierowcy są w stanie wykorzystać więcej linii, co z kolei przekłada się na ilość manewrów wyprzedzania i pomaga w bezpośredniej walce. Te wszystkie zmiany widoczne były gołym okiem podczas każdego kolejnego wyścigu. W przeciwieństwie do ubiegłego roku zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny tor jazdy pozwalał na uzyskiwanie bardzo podobnych rezultatów. W Phoenix z kolei wyścig ponownie, jak w Daytonie, zakończył się niezwykle małą różnicą na finiszu. Carl Edwards po zaciętej walce i przepychankach tuż przed metą, ostatecznie przegrał z Kevinem Harvickiem o 0,01 sek. Jak twierdzi wice prezydent NASCAR Gene Stefanyshyn na począktu sezonu samochody zostały pozbawione około 400 kg docisku aerodynamicznego, jednak do tego momentu zespoły dzięki umiejętnemu wykorzystaniu przepisów odzyskały już około 100kg. Dlatego NASCAR dalej chce wprowadzać zmiany regulaminowe, które mają na celu jeszcze większą redukcje docisku i sił bocznych.

Jimmie Johnson w drodze po siódmy tytuł?
Sześciokrotny mistrz NASCAR Sprint Cup Series, Jimmie Johnson, już w drugim wyścigu sezonu zapewnił sobie zwycięstwo, a co za tym idzie awans do finałowej fazy sezonu, która rozpocznie się we wrześniu. Johnson zdaje się świetnie odnajdywać w nowych realiach wywołanych przez wspomnianą już zmianę pakietu aerodynamicznego. Johnson po raz ostatni wywalczył tytuł w 2013 roku i od tamtej pory próbuje dorównać Richardowi Petty’emu i Dale’owi Earnhardtowi Sr., którzy przed laty wywalczyli siedem mistrzostwo. Wygrywając w Atlancie Johnson zrównał się z popularnym Seniorem w ilości zwycięstw odniesionych w czołowej serii NASCAR. Kolejne 77 zwycięstwo w karierze odniósł trzy tygodnie później w Kalifornii. Taki wynik plasuje go już na trzecim miejscu w klasyfikacji ilości zwycięstw współczesnej ery NASCAR, której początek stanowi sezon Winston Cup 1972. Dodatkowo po raz ostatni tak dobry początek sezonu kierowca Chevroleta z numerem #48 odnotował w zwycięskim 2013 roku.
Mocny start Kyle’a Buscha
Sezon 2015 dla Kyle’a Buscha był prawdziwą huśtawką. Początek roku był dla niego niezwykle dramatyczny. Potężny wypadek w Daytona Beach podczas wyścigu serii Xfinity, w którym złamał nogę, uziemił go na ponad 10 wyścigów. Po powrocie władze NASCAR pozwoliły mu na start w finałowej fazie sezonu, jeżeli tylko spełni pozostałe regulaminowe warunki, do których zaliczało się wygranie przynajmniej jednego wyścigu oraz pozycja w Top 35 klasyfikacji generalnej. Busch spełnił oba z nawiązką i dzięki uporowi i determinacji dotarł do “The Chase”. Tam było już tylko lepiej i finalnie, mimo startu w zaledwie 26 wyścigach sezonu, został mistrzem Serii. Początek tego sezonu nie był dla Buscha zbyt spektakularny, jednak ciągle pozostawał w czołówce. Prawdziwa eksplozja formy nastąpiła jednak kilka tygodni później. Na początku Busch wygrał trzy wyścigi z rzędu w niższej serii Xfinity, a chwilę później zaliczył spektakularną serię czterech zwycięstw z rzędu w trzech głównych seriach NASCAR. Ta seria zawierała między innymi dwa zwycięstwa z rzędu Sprint Cup, na torach Martinsville Speedway i Texas Motor Speedway. Średnia pozycja na finiszu pierwszych ośmiu wyścigów tego sezonu to w jego przypadku 9 miejsce. To niezwykle dobry rezultat zważywszy na fakt, że w tym czasie Busch nie ukończył wyścigu w Bristolu. Potem na jego koncie pojawiło się także zwycięstwo w Kansas, na torze, gdzie nigdy wcześniej nie wygrał. Wszystko to pozwala wierzyć, że i w tym roku Busch będzie liczył się w walce o puchar.
Kontuzja Tony’ego Stewarta
Tony Stewart jest jedną z barwniejszych postaci NASCAR. Słynący z ciętego języka i bezkompromisowego podejścia do ścigania dwukrotny mistrz Sprint Cup pod koniec ubiegłego roku zdecydował się na zakończenie swojej bogatej kariery w kolejnym roku. Sezon Sprint Cup Series 2016 ma więc być dla niego ostatnim, w którym będzie brał udział w charakterze kierowcy. Jak wiadomo, Stewart jest też współwłaścicielem jednego z zespołów i z tej roli zapewne nie będzie chciał zbyt prędko zrezygnować. Plany na początek sezonu pokrzyżowała mu jednak poważna kontuzja. Przed wyścigiem Daytona 500 Tony Stewart wspólnie z kilkoma innymi kierowcami NASCAR brał udział w wycieczce quadami po kalifornijskich bezdrożach. Niestety cała wyprawa skończyła się dla Stewarta wypadkiem, w którym doznał kompresyjnego złamania kręgu lędźwiowego L1. Ta sytuacja wykluczyła go ze startu we wszystkich wyścigach tego sezonu, które odbyły się do tej pory. Tony Stewart już trzeci raz w ciągu ostatnich czterech lat zalicza dłuższą przerwę spowodowaną sytuacją losową. W 2013 roku pauzował z powodu skomplikowanego złamania nogi, a rok później nie zdecydował się na start w kilku wyścigach po wypadku, w którym śmierć poniósł Kevin Ward Jr. Tony Stewart powrócił na tor podczas rundy w Richmond, gdzie od razu został sklasyfikowany w Top 20. Podczas kolejnego wyścigu w Talladedze zastępował go jeszcze Ty Dillon, ale od kolejnej rundy wkroczył już w prawdziwą wyścigową rutynę i w Kansas po przejechaniu całego dystansu był dwunasty. Władze NASCAR, podobnie jak miało to miejsce w przypadku kontuzji Kyle’a Buscha, mimo oczywistego braku szansy spełnienia warunku obowiązkowych 26 startów w sezonie zasadniczym, pozwolą Stewartowi na udział w finałowej fazie sezonu, jeżeli tylko zdoła wygrać wyścig i dotrze do Top 35 klasyfikacji generalnej.
Chase Elliott, Ryan Blaney, Kyle Larson i Austin Dillon
Ci młodzi kierowcy stanowią prawdziwą przyszłość NASCAR i każdy z nich walczy o pierwsze zwycięstwo w pucharowej serii. Elliott i Blaney, którzy zadebiutowali w sezonie 2016 już od samego początku sezonu nieustannie notują finisze w pierwszej piętnastce. Obaj dali się poznać ze zrównoważonego stylu jazdy, dzięki któremu zyskują szacunek w stawce. Najlepszym rezultatem Chase’a Elliotta jest póki co 3 miejsce w Dover, natomiast Blaney był piąty w Kansas. Podobnie wysoką formę prezentują Kyle Larson i Austin Dillon. Ta dwójka swój debiut w pucharowej serii NASCAR ma już wprawdzie dawno za sobą, ale żaden z nich nie ma jeszcze na swoim koncie zwycięstwa. Larson był bliski sukcesu w trakcie wyścigu na torze Dover International Speedway, gdzie do ostatnich metrów walczył w Mattem Kensethem. Dillon w pierwszej piątce meldował się trzykrotnie i był trzeci podczas wyścigu w Talladedze. Postawa tej grupy kierowców pokazuje pewną zmianę warty na czołowych miejscach i z pewnością warto bacznie śledzić ich do samego końca sezonu 2016.
Kolejna runda NASCAR Sprint Cup Series to najdłuższy wyścig sezonu. Coca-Cola 600 odbędzie się 29 maja na torze Charlotte Motor Speedway.

Udostępnij!